Nawet w horrorach wyglądają na idealnie czyste! Znacie to? Kobieta kąpie się pod prysznicem, stoi odwrócona tyłem do szklanych drzwi kabiny, a my, widzowie, za zaparowaną taflą nagle dostrzegamy złoczyńcę lub jakiegoś niebezpiecznego stwora. Tak, tafla jest zroszona i biała od pary, ale na zbliżeniu kamery widzimy, że jest też pozbawiona zacieków. A to one są prawdziwą zmorą wszystkich tych, którzy walczą o porządek w łazience…
Dobrym patentem na usunięcie brudnych smug, jest stosowanie octu, rozcieńczonego wodą. Specyfikiem tym spryskujemy szkło, zostawiamy na parę minut i… szorujemy, szorujemy. Po spłukaniu, wycieramy do sucha miękką ściereczką.
W marketach są też specjalne preparaty, przeznaczone właśnie do mycia kabin. Drzwi prysznicowe najlepiej potraktować mieszanką takich środków – zwykle bowiem, jeden detergent, nie wystarcza. Dużym problemem mieszkańców wielkich miast jest twarda woda – po niej, na szklanych taflach, zwykle zostaną nieciekawe ślady. Polerowanie mokre jest tutaj siłą zaradczą. Wymaga dużo siły i samozaparcia, ale – na szczęście – efekty naszej pracy utrzymują się przez kilkanaście dni.
Wielu „czyścicieli prysznicowych”, by wystrzegać się trudnych do usunięcia zacieków, regularnie używa w swej kabinie mocnych impregnatów, niepozwalających na przyleganie osadom z mydła czy pary wodnej, lubiących „mazać się” po szkle. Jednokrotne użycie impregnatu, chroni nasz sprzęt łazienkowy przez wiele miesięcy. Po każdej kąpieli warto też użyć tzw. ściągaczki wody – nie pozwoli ona kroplom zasychać na szybie. Urządzenie jest do nabycia w sklepach z wyposażeniem wnętrz oraz za pośrednictwem internetowych dostawców.
Jeśli drażni nas żółty kolor pomiędzy gumowymi elementami a szybką w kabinie, ślady takowe neutralizujemy silnie działającą papką i gąbką. Papkę tworzymy z octu i sody oczyszczonej, a gąbkami walczymy z zażółceniami. Szorowanie przez kilka minut, przywróci biel armatury na kilka tygodni. Aż do następnych wielkich – łazienkowych porządków.